Okazuje się, że większy wpływ na gospodarkę mają nie tyle same obostrzenia, co nasze zachowania i obawy. Otwarcie galerii handlowych nie przełożyło się na błyskawiczny powrót klientów, przez co już wiele marek marek musiało ograniczyć ilość lokalizacji, a niektóre wycofały się z Polski lub całkowicie zamknęły swoją działalność.
Trwająca dwa miesiące izolacja, obawy o zdrowie, przyszłość, finanse poważnie zmieniły nasze zachowania i przyzwyczajenia, z których wiele, mimo otwarcia, zostanie z nami na dłużej. Potrzeba szybkiego przystosowania się wymusiła digitalizację wielu branż i procesów. Obawa o utratę finansów przełożyła się na ograniczenie wydatków - zarówno prywatnych, jak i firmowych. Zamknięci w domach, zostaliśmy zmuszeni do pracy zdalnej, która okazała się nie tylko możliwa, ale i zupełnie przyjemna, a dla wielu nawet bardziej efektywna.
Oczywiście ostatnie miesiące niektórym firmom przyniosły prawdziwy boom - wygrały te oferujące dostawy, środki ochrony, komunikację i rozrywkę online. Ale w większości przypadków nie jest to przykład wielkiej biznesowej intuicji, a raczej kwestia przypadku - po prostu były one we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Wiele z nich w praktyce wykazało się słabym refleksem, niesprawnością organizacyjną i kruchymi łańcuchami dostaw, co ograniczyło potencjał rozwoju. Nie mogąc sprostać zwiększonemu zapotrzebowaniu utraciły zapewne część przychodów, a może i otworzyły pole dla nowych podmiotów, które były w stanie zaoferować prostą usługę, której akurat brakowało (np.osiedlowe dostawy do domu).